Dziwnym zbiegiem okoliczności akurat w ostatnią niedzielę kilkunastu członków naszego koła postanowiło otworzyć sezon na szczupaka. Jeszcze dziwniejszym trafem, wszyscy z nich za łowisko wybrali stawy we Frydmanie! Cóż, czasami ktoś trafia szóstkę w totolotka, a to jest chyba jeszcze mniej prawdopodobne.
Gdy tylko zorientowaliśmy się, że jest nas na łowisku kilkunastu od razu w każdym obudził się duch walki i choć nasze spotkanie było oczywiście czysto przypadkowe, rozpoczęła się rywalizacja (naturalnie z zachowaniem zasad doby epidemii). A jak rywalizacja, to każdy chciał choćby cokolwiek złowić, a cokolwiek w tym przypadku oznaczało po prostu okonka i… tyle było z polowania na szczupaka! Rozpoczęło się mozolne dzióbanie typowo zawodniczych ryb, a te brały tylko na niektórych stanowiskach. Pamiętając o wynikach, jakie robiono zimą na zawodach podlodowych większość pognała na staw numer sześć i już się z niego nie ruszała. Na szczęście szczupaki nie chciały być od okonków gorsze i też dały o sobie znać. Kilka z pośród nich się spięło, dwa szczęśliwie doholował do brzegu Józek Głóc, a jednego, trzy kilogramowego na okoniowy zestaw wyjął z wody Marek Kolasa, który w tym jakże przypadkowym spotkaniu członków szesnastki okazał się najlepszy. W dłubaniu pasiastych drapieżników wykazali się między innymi Stanisław Dziedzina, Piotr Gruszka i Grzegorz Wojtas.
Podsumowując trzeba stwierdzić, że ten niedzielny zbieg okoliczności był bardzo udany, ale też trzeba przyznać, że wszyscy zaczynamy tęsknić za normalnymi, oficjalnymi zawodami. Może już nie długo…
Opublikuj komentarz