Cudów nikt się raczej nie spodziewał, ale że Dunajec w Sromowcach aż tak poskąpi nam ryb to chyba nikomu przez myśl nie przeszło. Ot w pierwszej turze jeden potokowiec Mateusza Gładysza, a w drugiej jeden tęczak Maćka Pająka i tyle… Może gdyby Łukaszowi Polanowskiemu z bezzadziorowych haków nie spadły dwie ryby uzupełnili byśmy chociaż podium. Nawet muszkarze, którzy rano licznie brodzili w nurcie rzeki już około południa się pozwijali, bo ryba po prostu nie brała. Cóż, Dorze, że chociaż udało się wyłonić Mistrza i srebrnego medalistę. No, na plus można jeszcze zaliczyć dobrą pogodę i smaczny obiad.