Czwarty Puchar Czorsztyna w Wędkarstwie Nocnym.
Z soboty na niedziele (21/22 czerwca) zorganizowaliśmy czwarty „Puchar Czorsztyna w Wędkarstwie Nocnym” .
Niestety termin ten pokrył się z imprezami organizowanymi w kilku innych podhalańskich kołach, co spowodowało, że te odznaczające się wyjątkową specyfiką zawody nie gościły tak wielu uczestników jak w roku ubiegłym. Na szczęście ci, którzy zdecydowali się wystartować na pewno tego nie pożałowali.
Kilku naszych kolegów noc wcześniej postanowiło rozeznać łowisko. Efekty ich połowów były nadzwyczaj mizerne, więc rokowania co do ilości łowionych ryb były nadzwyczaj złe. Na szczęście pesymistyczne prognozy nie sprawdziły się bo ryby, a zwłaszcza leszcze, choć nie brały tak regularnie jak rok temu raz po raz pozwalały się przechytrzyć. Walka z nimi przysparzała sporo emocji, tym bardziej, że były wyraźnienie grubsze od zeszłorocznych „żyletek”. Nieco gorzej było z płocią. Ryby tego gatunku łowiono w zasadzie tylko na głębszych partiach łowiska. Zaskoczeniem okazała się ukleja, która do północy co pewien czas lądowała w siatkach wędkujących. Zawiodły niestety okonie, co stanowiło pewną niespodziankę, gdyż we wcześniejszych odsłonach naszych nocnych zawodów zawsze łowiono ich stosunkowo dużo. Paweł Bachleda z Zakopanego, który wyspecjalizował się w ich łowieniu na dżdżownice tym razem zszedł z wody „o kiju”.
Metoda drgającej szczytówki, robiąca w ciągu ostatnich dwóch lat za sprawą Adama Kaczmarczyka prawdziwą furorę tym razem nie okazała się już taką „kosą na ryby” jak spodziewali się niektórzy. Tej nocy minimalnie przeważali zwolennicy spławika.
Najbardziej wyrównaną walkę o podium stoczyli między sobą Robert Świder z Rabki, Andrzej Para z Białego Dunajca i Józef Szewczyk z Niedzicy. Oni właśnie według tej kolejności zajęli trzy pierwsze miejsca. O ostatecznej lokacie tych trzech zawodników decydowały pojedyncze dekagramy. Zaskoczeniem dla wszystkich była wysoka, piąta lokata startującego pierwszy raz w tego typu zawodach Zdzisława Klapera z Zakopanego. Największa ryba, kilogramowy leszcz połakomiła się na przynętę Józefa Szewczyka. Niestety kilku z pośród nas nie doczekało się nawet uklejki.
Opublikuj komentarz