Pojechaliśmy dziś na nasz staw w Ludźmierzu w trójkę: skarbnik Gienek Garbacz, nasz sekretarz Łukasz Kubasik i ja (Sebastian Mensfeld).
To miało być coś w stylu pożegnania z lodem przed zapowiadanym załamaniem pogody. Ta ostatnia była dziś wyśmienita, więc w zasadzie wystarczyło by, aby coś tam czasem dzióbnęło, tymczasem ryby brały jak marzenie! Od razu po wpuszczeniu mormyszek zameldowały się pierwsze płotki, a już po pół godzinie w zanęty weszły leszcze i grube okonie. Brały jeden za drugim przez niemal dwie godziny! Do tego raz po raz szczupaki, od maleńkich po ponad sześćdziesięcio centymetrowe! To było łowienie! Około południa chyba się naszą zanętą przejadły, bo brały już tylko mikrusy, ale to wystarczyło, by nie formalne pożegnanie z lodem długo zapamiętać. A na koniec chcąc połączyć bardzo przyjemne z pożytecznym ze Sławkiem Bryją wycięliśmy w lodzie kilka przerębli, aby nasze ryby również pooddychały podhalańskim smogiem. W końcu podobno wszyscy mamy być równi, zatem ryby niech też korzystają z dobrodziejstwa górskiego powietrza…